O niedawnym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 3 lipca 2012 roku w sprawie UsedSoft vs Oracle już obszernie pisaliśmy. Zapraszam teraz do lektury nieco "lżejszego" mojego artykułu na ten temat w sierpniowym wydaniu magazynu Proseed.
Niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 3 lipca 2012 roku w sprawie UsedSoft vs Oracle przykuł uwagę wszystkich prawników zajmujących się prawem autorskim.
Trybunał uznał, że tzw. prawo wyczerpania obejmuje nie tylko oprogramowanie sprzedawane na nośnikach takich jak CD-ROM, lecz także oprogramowanie pobrane z Internetu. Oznacza to, że nabywca takiego oprogramowania może je swobodnie odsprzedać, nawet jeśli w umowie licencyjnej znajdują się postanowienia, które tego zabraniają. Na gruncie prawa polskiego pogląd wyrażony przez Trybunał podważa dotychczasowe opinie na ten temat.
Sprawie tej powinni się uważnie przyjrzeć zarówno prawnicy, jak i wszyscy przedsiębiorcy chcący w ramach swoich startupów rozwijać nowatorskie koncepcje biznesowe. Niejednokrotnie opierają się one na rozwiązaniach prawnych, o których legalności trudno jednoznacznie przesądzić przy braku jakiegokolwiek orzecznictwa lub chociażby wypowiedzi naukowych. Jeśli jeszcze dodać do tego agresywną reakcję obronną biznesu, w którego obszar działania wkracza taki startup, oczywiste jest, że niewielu przedsiębiorców zdecyduje się na nierówną walkę.
Działająca od 2003 roku firma UsedSoft GmbH zajmuje się sprzedażą „używanego” oprogramowania. Przedmiotem obrotu są zarówno wcześniejsze wersje oprogramowania, którego użytkownicy nabyli wersje nowsze, oprogramowanie sprzedawane w ramach likwidacji firm, jak i najnowsze oprogramowanie, z jakichś powodów już niewykorzystywane.
Wtórny obrót oprogramowaniem dystrybuowanym na fizycznych nośnikach danych, jak CD-ROM czy DVD-ROM, choć niemile widziany przez licencjodawców, próbujących ograniczyć ten proceder za pomocą postanowień licencyjnych, nie budził w Europie specjalnych wątpliwości. Dalszy obrót oprogramowaniem pobranym z Internetu uznawany był jednak powszechnie za niedopuszczalny. W konsekwencji wraz ze stopniową zmianą form dystrybucji oprogramowania, z fizycznych nośników danych na pobieranie oprogramowania bezpośrednio z Internetu, narastał konflikt z producentami oprogramowania. Na stronie internetowej spółki UsedSoft można znaleźć opisy toczonych przez nią batalii sądowych z takimi firmami jak Microsoft, Adobe czy Oracle.
Spór, rozstrzygnięty przywołanym wyżej wyrokiem Trybunału, był niewątpliwie największą bitwą. Bitwą, która nie dość, że zakończyła się zwycięstwem startupu, to na dodatek zmieniła, być może na trwałe, zasady interpretacji przepisów prawa autorskiego dotyczących wyczerpania prawa do programu komputerowego, które mają znaczenie nie tylko dla bezpośrednich stron sporu, lecz także dla całego rynku.
Droga do tryumfu nie była prosta. Spór z Oracle rozpoczął się w 2005 roku, a w międzyczasie do Oracle przyłączali się kolejni zainteresowani utrzymaniem istniejącego układu sił. Swoje stanowisko w sprawie przed ETS przedstawiły rządy Irlandii, Hiszpanii, Francji i Włoch, a także Komisja Europejska. Ich stanowisko było zbieżne ze stanowiskiem Oracle, według którego zasada wyczerpania może dotyczyć jedynie przedmiotów materialnych, nie zaś „niematerialnej” kopii oprogramowania pobranej z Internetu.
W toku postępowania zmieniała się także sytuacja UsedSoft. Jak wynika z akt sprawy, w marcu 2011 roku stroną była sama spółka, z kolei w kwietniu 2012 roku już syndyk masy upadłościowej UsedSoft. Jednak w wyroku z lipca 2012 roku mowa jest ponownie o samej spółce. Z jej strony internetowej nie wynika, aby była w upadłości. Jak się zatem wydaje, korzystny dla UsedSoft wyrok Trybunału nadszedł w ostatniej chwili.
Przy tej okazji warto przypomnieć, że początkowo polski startup GameTrade też miał podobne problemy. Firma borykała się z brakiem zaufania inwestorów, którzy z wyżej opisanych powodów obawiali się zainwestowania w spółkę prowadzącą platformę wymiany i sprzedaży używanych gier komputerowych. Nawiasem mówiąc, teraz, po wyroku Trybunału, GameTrade może zacząć myśleć o poszerzeniu swej działalności o gry ściągnięte z Internetu.
Wspomniałem wcześniej o ważności omawianego wyroku dla prawników. Wyrok ten już jest szeroko omawiany, a niebawem stanie się na pewno przedmiotem poważnych analiz prawnych. Trybunał po raz kolejny bowiem zaskoczył konserwatywny z natury świat prawniczy umiejętnością znajdowania rozwiązań bardzo współczesnych problemów prawnych z wykorzystaniem przepisów, które powstały w czasach, gdy dostęp do Internetu był jeszcze rzadkością. Po raz kolejny także Trybunał opowiedział się wyraźnie za koniecznością stosowania jednolitej wykładni pojęć używanych w dyrektywach unijnych, tak aby uniknąć sytuacji, w której przyznana w przepisach unijnych ochrona prawna może różnić się w zależności od mającego zastosowanie prawa krajowego. W rezultacie jednak lektura uzasadnienia wyroku może być dla polskiego (i pewnie nie tylko polskiego) prawnika nieco zaskakująca, by nie rzec: bulwersująca, zwłaszcza wówczas, gdy mowa jest o zrównaniu umowy licencji ze sprzedażą lub gdy mowa o „odsprzedaży niematerialnej kopii oprogramowania”.
Wyrok ten jest ważny także dla całej branży IT, która będzie musiała albo pogodzić się z obniżeniem swoich dochodów, albo zmienić model biznesowy. Można przewidywać bowiem, że w ślad za wyrokiem pojawi się teraz rzesza naśladowców UsedSoft we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Pewnie więc już niebawem producenci oprogramowania wprowadzą daleko idące zmiany w modelach licencjonowania swoich produktów, tak aby ogra¬niczyć wpływ wyroku na swój biznes. Zmiany te dotyczyć będą zapewne tych elementów, które Trybunał zaakcentował w swoim wyroku jako kluczowe dla traktowania oprogramowania pobranego z Internetu na takich samych zasadach jak dostarczonego na tradycyjnym nośniku: nieoznaczonego czasu obowiązywania umowy, jednorazowej opłaty licencyjnej. Niewykluczone więc, że skoro jednym z elementów mogących ograniczyć możliwość „odsprzedaży” oprogramowania w świetle wyroku Trybunału jest opłata licencyjna w formie subskrypcji (a nie opłaty jednorazowej), wzmoże to i tak już duże zainteresowanie udostępnianiem oprogramo¬wania wyłącznie w modelu cloud computing. Być może rozpowszechnią się także modele mieszane: sprzedawane oprogramowanie będzie składało się z instalowanego klienta z ograniczoną funkcjonalnością (którego obejmować będzie prawo wyczerpania) oraz umowy typu cloud computing o rozszerzonej funkcjonalności (w ramach której prawo wyczerpania działać nie będzie).
Przy okazji snucia refleksji na temat wyroku Trybunału na myśl przychodzą także inne polskie startupy, które działając na styku nowych technologii i prawa autorskiego, narażają się na zarzuty naruszania prawa przez swoją działalność czy wręcz nielegalności swego modelu biznesowego. Dotyczy to zwłaszcza biznesów opartych na wyłączeniu odpowiedzialności host providerów, np. serwisów hostingu plików lub wyspecjalizowanych wyszukiwarek plików multimedialnych.
Czasem warto zatem upierać się przy swoim. Zwłaszcza gdy uważamy, że prawo i logika stoją jednak po naszej stronie, choć sprawa UsedSoft pokazuje też, że w tak długiej wojnie wygrywa nie ten, kto ma rację, ale ten, kto zdolny jest dotrwać do końca.
Autorem tego wpisu jest Tomasz Zalewski
Zwięźle i praktycznie o nowych technologiach oraz prawie własności intelektualnej i jego zastosowaniu w sieci.
BLOG ARCHIWALNY