Od kilku lat toczy się dyskusja na temat tzw. opłat reprograficznych, a precyzyjniej - opłat prawnoautorskich od urządzeń i czystych nośników. Toczy się ona zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Unii Europejskiej. O jej specyfice i temperaturze najlepiej świadczy fakt, że o istotnych kwestiach związanych ze stanowiskiem polskich organizacji odpowiedzialnych za pobór tej opłaty dowiedzieć się można nie od nich bezpośrednio, ale… z raportu Światowej Organizacji Własności Intelektualnej.
W ciągu ostatniego czasu tematyka opłat prawnoautorskich od urządzeń i czystych nośników (tzw. opłata reprograficzna), z technicznego zagadnienia, interesującego wąskie kręgi bezpośrednio zainteresowanych, przeobraziła się w jeden z kluczowych tematów publicznej dyskusji na temat prawa autorskiego. Wystarczy spojrzeć na liczbę wyroków Trybunału Sprawiedliwości z tego zakresu (9 wyroków w okresie 2010-2014, kilka kolejnych spraw w toku) oraz na liczbę publikacji prasowych w prasie fachowej, a nawet codziennej. Nadal jednak szereg zagadnień dotyczących opłaty reprograficznej pozostaje niejasnych i nie doczekało się bliższej analizy. Jednym z nich jest podstawowa kwestia, z którą zmierzyć się musi każdy producent lub importer urządzeń i nośników podlegających opłacie: które urządzenia opłacie podlegają, a które nie i jak prawidłowo dopasować dane urządzenie do stawki opłaty. Dlatego też do tego zagadnienia postanowiłem wrócić w okolicznościowym, setnym (!) wpisie na blogu IpwSieci.
Zapraszam do lektury artykułu, który ukazał się 7 października w sekcji Analizy i Opinie w dzienniku Rzeczpospolita. Jego współautorem jest radca prawny Jakub Lewandowski, który podobnie jak ja jest także ekspertem PIIiT. W tekście rozważamy kwestię podstaw prawnych do rozszerzenia katalogu urządzeń, od których pobierane są opłaty reprograficzne o tablety i smartfony w kontekście planowanej nowelizacji rozporządzenia Ministra Kultury w sprawie tzw. opłat reprograficznych.
Autorem wpisu jest Tomasz Zalewski
Już ponad rok minął od ostatniego wpisu nt. tzw. opłat reprograficznych (zwanych inaczej opłatami prawnoautorskimi lub od czystych nośników i urządzeń, ang. copyright levies). Przewidywałem, że rok 2013 będzie rokiem opłat reprograficznych, i chyba się nie myliłem, ponieważ w ubiegłym roku to zagadnienie regularnie zaczęło pojawiać się w mediach. Także orzecznictwo sądowe, zarówno polskie, jak i europejskie, odnotowało w 2013 r. wyraźny wzrost liczby spraw i przełomowych orzeczeń. Pozwoliłem sobie wybrać te zagadnienia, które moim zdaniem są najciekawsze.
Czy rok 2013 może być rokiem przełomowym dla opłat „copyright levies” (opłat reprograficznych)? Chyba tak, zwłaszcza, że kwestia copyright levies łączy się ściśle z tematem tzw. dozwolonego użytku w prawie autorskim, bowiem opłaty te stanowią swoistą rekompensatę dla twórców za to, że prawo autorskie pozwala na np. dzielenie się zakupioną muzyką lub książką ze znajomymi. Tocząca się dyskusja na temat reformy prawa autorskiego zaczyna się zaś już wyraźnie koncentrować na tej tematyce i nabiera tempa. Z jednej strony rusza kampania „Prawo Kultury”, której przesłanie zawarte jest w trzech hasłach opisujących dozwolony użytek „Mam prawo kopiować książki”, „Mam prawo ściągać filmy”, „Mam prawo dzielić się muzyką”. Z drugiej zaś strony ZAiKS organizuje spotkanie na temat dozwolonego użytku, reklamowane pod hasłem „legalne piratowanie” (wg relacji Krzysztofa Siewicza), a jedna z pisarek piętnuje biblioteki jako instytucję zalegalizowanego okradania twórców przez państwo. Warto trzymać zatem rękę na pulsie i sprawdzać, czy i co nowego pojawiło się w temacie „copyright levies”.
W poprzednim wpisie wskazałem 9 kluczowych pytań, które musi zadać sobie każdy przedsiębiorca, którego działalność jest w jakikolwiek sposób związana z produkcją lub importem urządzeń i nośników służących do utrwalania utworów. Czas na pogłębioną refleksję.
Ostatnio coraz więcej zainteresowania budzi kwestia opłat pobieranych od urządzeń i nośników służących do utrwalania utworów na podstawie art. 20 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Opłaty te kryją się pod różnymi nazwami - copyright levies, opłata reprograficzna czy opłata produkcyjno-importowa. Znaczna część przedsiębiorców albo w ogóle nie wie o obowiązywaniu tych przepisów albo uważa, że nie mają one zastosowania do ich działalności. Być może wynika to z faktu, że opłaty zobowiązani są uiszczać przedsiębiorcy, którzy zwykle nie korzystają bezpośrednio z jakichkolwiek utworów objętych ochroną prawnoautorską i w związku z tym uważają, iż prawo autorskie nie ma zastosowania do ich działalności.
Możesz zaprenumerować ten blog. Wpisz adres e-mail, a powiadomienie o nowym wpisie dostaniesz na swoją skrzynkę.
Zwięźle i praktycznie o nowych technologiach oraz prawie własności intelektualnej i jego zastosowaniu w sieci.